16 sie 2014 | By: Sefir

Od sukcesu do klęski, czyli folwarczna katorga

Pozostając w duchu powieści dwudziestowiecznych, dzisiaj chciałbym przedstawić Wam dzieło, które wyszło spod pióra George’a Orwell’a, a mianowicie… ‘Folwark Zwierzęcy’. W sumie dla wielu z Was, będzie to drugie spotkanie z tą powieścią. Ja, szczerze mówiąc, gimnazjalnych lekcji o tej książce nie pamiętam (może nawet wtedy jej nie tknąłem?).
Pierwszym z zagadnień, które chciałbym naświetlić jest gatunek literacki ‘Folwarku’. Na pierwszy rzut oka wygląda jak bajka. Postaci fantastyczne – świnie, kury, owce mówiące ludzkim głosem, a także realistyczne, czyli ludzie. Gdyby przeczytać ją dziecku, ono nie widziałoby tego, co my, w pewnym stopniu wykształceni czytelnicy, dostrzegamy od razu. Pierwsze słowo: powieść. Z tym nie sposób się nie zgodzić. Do tego możemy dodać ‘fantastyczna’ i ‘paraboliczna’, jako iż ma dwa poziomy odczytania- dosłowny i alegoryczny. Bez zbędnych dywagacji, ‘Folwark Zwierzęcy’ możemy nazwać więc powieścią fantastyczną paraboliczną.

Nie tylko treść tegoż dzieła jest niezmiernie ciekawa. Również jego historia zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce ciągnęła się przez lata i pełna była wybojów. Orwell napisał swoją powieść w roku 1943, gdy II wojna światowa była już bliżej końca, niż początku. Jednak rządy Stalina i jego komunistycznych popleczników trwały w najlepsze. 
Na papierze, do sił alianckich należały Stany Zjednoczone, Wielka Brytania – ojczyzna Orwella – i Związek Radziecki. Co to oznaczało dla pisarzy? Na przykład odmowa wydania ‘Folwarku Zwierzęcego’. Jaki był tego powód? Opinia ministra informacji Wielkiej Brytanii z tamtego okresu – sowieckiego agenta Petera Smolki. Stwierdził on antyradziecki charakter powieści, w czym przytaknęli mu wydawcy. ‘Gdyby to chociaż nie były świnie…’. Po perypetiach brytyjskich, przyszła pora na problemy dotyczące Polaków. Przekład na język polski był możliwy jedynie na emigracji. Ktoś bowiem kontrolował treść dzieł, zanim poszły do druku. W ojczyźnie, książka ta należała do zakazanych aż do roku 1988 roku, kiedy to została po raz pierwszy wydana, zgodnie z prawem, w Polsce.
Co jak co, ale argument Smolletta, jak nazywał się minister informacji w Wielkie Brytanii, był w dużej mierze słuszny. Powieść ta była bowiem krytyką komunizmu i w ogóle przestrogą przed  każdym systemem totalitarnym. To drugie dno ‘Folwarku Zwierzęcego’ jest właśnie całą esencją tego dzieła, choć, trzeba przyznać, genialnie komponuje się z warstwą dosłowną. Każda znacząca postać ma swój pierwowzór w historii, a zbiorowe -  organizację lub warstwę społeczną, którą reprezentują. Lektura tej powieści dostarcza wielu emocji, w większości negatywnych. Świń nie da się lubić, natomiast innych zwierząt – pracujących dla chwały Folwarku Zwierzęcego – jest nam po prostu żal. Widzimy upadek ideowy najmądrzejszych przecież zwierząt, czyli świń. Widzimy upadek fizyczny najgorliwszych pracowników i zwolenników pięknych idei, jak koń Boxer. Widzimy śmierć wielu domniemanych szpiegów i speców od propagandy. Widzimy wreszcie przekłamania i narzędzia represji. Przeczytany materiał jednoznacznie narzuca nam obraz porewolucyjnej Rosji - i słusznie. Sam autor nie próbuje zaprzeczyć, że obiektem krytyki  i naśladownictwa jest system radziecki. Nie bez powodu hasło równości zwierząt zastąpiono ulepszonym „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych”.
Wspomniałem, że każda ważniejsza postać jest na kimś wzorowana. Dzięki temu, Orwell mógł również świetnie przedstawić politykę zagraniczną Rosji, tworząc postaci właścicieli sąsiednich folwarków – pana Pilkingtona i pana Fredericka, czyli oficjeli odpowiednio Wielkiej Brytanii i III Rzeszy. W tych lokalnych sprzeczkach między obydwoma panami i ich nastawieniem do Napoleona – wzorowanego na Stalinie przywódcy Folwarku Zwierzęcego – można z łatwością odnaleźć relacje pomiędzy europejskimi mocarstwami podczas II wojny światowej. Jak to mam w zwyczaju, staram się nie zawierać fabularnych skrawków w jakiejkolwiek formie pisanej o dziele, by zostawić pole do popisu wyobraźni i zdolności interpretacyjnej każdego z czytelników.
To chyba dobry czas, by przejść do subiektywnej oceny ‘Folwarku’. W końcu to jest esencją każdej recenzji – wrażenia czytelnika. Powieść tę pochłonąłem w jeden dzień, nie potrafiłem jej tak po prostu odłożyć na później. Sam do siebie się uśmiechałem, czytając coraz to kolejne wypowiedzi Napoleona, czy obserwując postępujące zepsucie i pogorszenie warunków życia zwierząt na folwarku. Był to jednak gorzki uśmiech, mówiący czasem 'A nie mówiłem?', a czasem przeświadczenia, że podobne reformy już kiedyś nie wyszły na dobre. Osobiście bardzo polecam 'Folwark Zwierzęcy', mimo iż jest zaliczany do lektur na poziomie gimnazjalnym. Niektórzy mawiają, że nadanie książce statusu lektury szkolnej uśmierca ją na zawsze i jest najgorszym, co może ją spotkać. Przeczytawszy jednak tę powieść stwierdzam, iż ma się ona bardzo dobrze i zostanie w kanonie literatury pięknej na długo.

0 komentarze :

Prześlij komentarz