Philip
Kindred Dick był postacią bardzo barwną w latach swojej największej aktywności
pisarskiej, która to przypadała na lata 60. i 70. ubiegłego stulecia i cechy
tej nie możemy mu odebrać nawet ponad trzydzieści lat po jego śmierci. Żonę
miał niejedną, zażywał co i rusz różne środki psychoaktywne, u schyłku życia
był już schorowany na tle psychicznym (lub był na tyle oryginalnym człowiekiem,
że wydawał się być schizofrenikiem) i kontakt z nim był niejako utrudniony.
Dzieła Dicka nie były w głównym nurcie, sławę przyniosła mu właśnie książka,
którą wziąłem dziś na tapetę, a która to powieść została wydana w roku 1962.
Dwa lata przed tym wydarzeniem, Philip Dick był w finansowym kryzysie i nawet
wspólnie ze swoją trzecią żoną otworzyli biznesik jubilerski. To zresztą dosyć
ważny fakt, bowiem jednym z interesujących wątków w powieści „Człowiek z
Wysokiego Zamku” jest wątek Franka Frinka i Eda McCarthy’ego, którzy
postanowili również zabawić się w twórców ozdób takich jak broszki, czy pewnego
rodzaju amulety. Zapewne właśnie na swoich, prywatnych i całkiem świeżych
przeżyciach w tej branży Philip Dick oparł ich pomysł i to, w jaki sposób
działali jego bohaterowie.
Zapraszamy do czytania i dyskusji w komentarzach.
Pages
Cytat tygodnia
"Byliśmy dobrzy, a odpłacono nam przeciwieństwem dobra.
Na moje życie, tak czynić zwyczajem łotrów jest jeno.
Kto dobro czyni innym ludziom, kto drogę uczciwą obrał,
Wynagradzany bywa jak taki, co się lituje nad hieną."
Księga tysiąca i jednej nocy
Kliknij 'Lubię to'
Licznik odwiedzin:
Z innej beczki: "Halo Frank?"
Nie
tylko książki są warte uwagi. Jak każdy z nas dobrze wie, proza nie była
najstarszą formą pisaną. Najstarsze były eposy literackie, a na okres
starogrecki przypada wielki rozkwit dramatu. Dzisiaj chciałbym zrecenzować coś
pomiędzy, a mianowicie śpiewodram. Przynajmniej tak ta sztuka została nazwana
na jednym z portali. Recital Bartosza Figaja pt. „Halo Frank?” zaskoczył mnie
bardzo pozytywnie, na tyle, że zdecydowałem się napisać jego recenzję.