20 gru 2014 | By: Deco

Dokąd zmierzamy?

       ,,Diuny" Franka Herberta chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bezapelacyjnie jest to klasyka science-fiction. Jeżeli ktoś jest jednak niedzielnym czytelnikiem to spieszę z wyjaśnieniem: Diuna to powieść, która swoim rozmachem właściwie zdefiniowała swój gatunek, powiem tylko że różnice czasu między poszczególnymi częściami wynoszą czasem po kilka tysięcy lat! I nic więc dziwnego, że powieść ta ma rzesze fanów, a za pieniądze uzyskane z jej sprzedaży Frank kupił sobie wyspę. Wbrew swojemu zwyczajowi tym razem postanowiłem zrecenzować tylko jeden tom sagi, trudno tutaj bowiem stwierdzić, czy do cyklu zaliczyć można książki napisane przez jego syna Brian'a. Teoretycznie posiadał on dostęp do notatek ojca ze szkicem całości, ale moim zdaniem Herbert senior znacznie inaczej doprowadziłby wydarzenia do końca.
      Akcja rozgrywa się w odległej przyszłości, kiedy ludzie opanowują dalekie loty międzyplanetarne. Nie jest to spowodowane rozwojem techniczny, ale cudownym właściwościom substancji występującej tylko na jednej planecie, tytułowej "Diunie". Przedłuża ona życie, Bene Gesserit potrzebują jej do rytualnej Agonii Przyprawowej oraz wreszcie umożliwia nawigatorom statków "zobaczenie" bezpiecznych koordynatów celu podróży.Nic więc dziwnego, że o melanż walczą wszystkie liczące się ośrodki władzy. Tak to już jest, że ludzie upodobali sobie w życiu trójkąty i tak również zobrazowany został tutaj rozkład wpływów politycznych. Mamy zatem: Gildię Kupiecką kontrolującą podróże kosmiczne, pomniejsze rody pogrążone w nieustających wendetach oraz wreszcie samego imperatora. Bohaterem naszej książki jest właśnie dziedzic jednego z wpływowych rodów, Paul Atryda który pewnego razu zostaje wezwany przed oblicze swojej matki i nieznajomej kobiety, jednej ze starszych rangą Bene Gesserit. Poszykują one owocu wielopokoleniowego planu eugenicznego mającego stworzyć Kwizatz Haderach, mężczyznę obdarzonego mocą zaglądania w przyszłość i przeszłość. Niedługo potem okazuje się, że jego ojciec Leto otrzymuje w lenno prestiżową planetę - Diunę. Na dworze nikt jednak nie świętuje, bo poprzednim władcą na niej był Vladimir Harkonnen, ich odwieczny wróg, który zaczął spiskować z imperatorem. Wszyscy obawiają się zdrady, zaczyna panować atmosfera wzajemnej nieufności. Cios nadchodzi jednak od niespodziewanej strony i młody Paul zmuszony jest zamieszkać wśród tubylców, wśród których zostaje uznany za dawno zapowiedzianego mesjasza...
      Nieraz już słyszałem, że science fiction jest gatunkiem dużo ambitniejszym niż fantasy i rzeczywiście, trudno jest odnaleźć książkę z tego drugiego gatunku w której dałoby się doszukać takiej mnogości motywów. Pierwszym nasuwającym się na myśl jest motyw ekologiczny, a dokładniej czy człowiek jest w stanie sprawować absolutną kontrolę nad klimatem. Arrakis jest mianowicie planetą o charakterze pustynnym, gdzie choćby litr wody jest luksusem, a lokalny planetolog podejmuje próbę zmianę ekosystemu. Innym ciekawym tematem jest religia i jej wpływ na politykę. Ostatnio zauważyłem, że paradoksalnie książki o przyszłości zamiast społeczeństw ateistycznych uwielbiają ukazywać tłumy fanatyków np. Hyperion Simmons'a czy Fundacja Asimov'a. Czy zatem nasza cywilizacja w dobie postępu technologicznego również będzie dążyła do wiary we wszechpotężne bóstwo? To tylko nieliczne przykłady, tego typu pytań i dylematów jest znacznie więcej!
        ,,Diuna" to dzieło niezwykłe, szczególnie jeżeli zafascynuje nas świat i zdecydujemy się sięgnąć po następne części. Wszystkim chcącym być krok naprzód polecam poświęcenie chwili i znalezienie wersji oryginalnej, angielskojęzycznej. Niektóre polskie wersje tłumaczenia podczas czytania zamiast refleksji nad treścią wywołują salwy śmiechu, jako przykład podam chociażby "Wolanów" albo "piaskale". Ja osobiście ewentualnie polecam wydanie Marszała, udaje mu się wiernie oddać magię i klimat Arrakis. Zbliża się czas świąt, może więc ktoś z naszych bliskich ucieszyłby się z egzemplarza pod choinką? Serdeczne życzenia od ekipy Ostoi dla wszystkich czytelników, w szczególności dla M. za bycie motywatorem.
P.S. Tutaj zaległe zdjęcie z Coperniconu, podczas którego jednak odbyła się nasza prelekcja.


0 komentarze :

Prześlij komentarz